Zdania na temat downsizingu są podzielone wśród osób, które decydują się na kupno samochodów z taką opcją. Dla jednych to trend zdrowy, nastawiony na dbanie o dobro środowiska i planety, dla innych kolejny modny wymysł. Niczym bezglutenowe menu w restauracji, lodówce, a być może i na poczcie (z przymrużeniem oka oczywiście). Jak to jest naprawdę? Czy jeśli modele takie jak SEAT Leon, mają to w ofercie to warto, czy wspieramy dziwną modę?
To może zaczynając od początku
Downsizing silnika to, tłumacząc w prosty sposób, zamiana silnika na jego „mniejszą” wersję, przy czym z założenia, zmiana ta ma w ostatecznym rozrachunku prowadzić do takich samych, bądź zbliżonych parametrów.
Innymi słowy, teoria zakłada zamianę silnika, tak by nie ucierpiał na tym samochód i jego salonowe osiągi, a jedynie potencjalne spalanie. Coraz więcej marek i modeli (wspominany Leon) mają obecnie taką wymianę dostępną w ramach kupna samochodu od autoryzowanego dealera.
W teorii i w praktyce
Jak dość powszechnie wiadomo, od teorii do praktyki bywa daleko. Zmiana silnika wiąże się z jego większym wysileniem, czyli w prostych słowach, wysiłkiem jaki musi podjąć silnik by spotkać się z zapotrzebowaniem samochodu. Spotkamy się tu z przeliczeniem naszych koni mechanicznych, na litr pojemności silnika (KM/litr), przy czym standardowo wartość ta powinna oscylować w przedziale 75-100 KM/litr.
Wiedząc o tym, sami możemy zweryfikować swój potencjalny zakup. Przykładowo, dobrze wprowadzono downsizing w takich markach jak nowe SEAT-y. Po pierwsze jesteśmy wspierani przez możliwość wyboru opcji i autoryzowanego dealera. Po drugie, wartości wysilenia jeśli przewyższają pewne normy, (np. wspomniany przedział) to mowa tu często o większych silnikach. Wtedy sytuacja jest troszkę inna. Właśnie dzięki bieżącemu wsparciu producenta, nie musimy dokonywać tej ekspertyzy sami.
A jakie to wnosi korzyści?
Pierwszą i dość typową korzyścią dla wszelkich opcji, które redukują naddatki jest oszczędność. Od lat inżynierowie w wielu dziedzinach liczą godzinami układy mechaniczne, chemiczne i transportu masy i ciepła, po to by zredukować nadmierny wysiłek, czy materiał tam, gdzie nie pracuje.
Podobnym procesem jest downsizing. W momencie, gdy decydujemy się na naszego nowego SEAT-a z salonu i możemy podjąć bez ryzyka downsizing, to całkiem naturalna pochodna oszczędzenia w portfelu. Zmniejszenie spalania, to zresztą nie tylko korzyść dla naszego sytuacji finansowej, tak przy kupnie jak i użytkowaniu, ale także przysługa dla zdrowia.
Mniejsze spalanie, to mniejsze zanieczyszczanie środowiska. Proces ma jednak nie tylko charakter lokalny, jakby się mogło wydawać, a także globalny. Nie bez powodu, proces downsizingu kojarzy się z dziwnymi wymysłami osób ustanawiających normy, powstał głównie by spotkać potrzebę redukcji zanieczyszczeń, jakie wiązały się z powszechnością aut w XXI wieku. Można go traktować jako cześć optymalizacji, czyli systemu działań, usprawniających linie technologiczne każdego dnia, z tą różnicą, że proces przemysłowy zastępuje tu nasz cykl życia.